Archiwa tagu: Katowice

Współczesna historia jednej z dzielnic na przedmieściu Katowic w pigułce

przez |

Dawno, dawno temu:
W mieście zaczęło robić się tłoczno. Coraz więcej mieszkańców pomyślało o przeprowadzce na przedmieście. Wyczuli to deweloperzy, dlatego (według prawdopodobnej wersji zdarzeń) posmarowali rączki komu trzeba, następnie wykupili tereny, wycięli kawał lasu i postawili tam rzędy domków szeregowych, blokowiska, itd.

Trochę lat później:
Na przedmieściu też zaczęło robić się tłoczno. Coraz więcej mieszkańców pomyślało o przeprowadzce na, hm… już nie na przedmieście tylko na gdziekolwiek, byle dalej od miejskiego szumu a bliżej przyrody. Wyczuli to deweloperzy, dlatego (według prawdopodobnej wersji zdarzeń) posmarowali rączki komu trzeba, następnie wykupili kolejne tereny, wycięli kolejny kawał lasu i postawili tam rzędy … Czytaj więcej “Współczesna historia jednej z dzielnic na przedmieściu Katowic w pigułce”

Najgorsze muzyczne doświadczenie w życiu

przez |

Wczoraj przeżyłem najgorsze doświadczenie muzyczne mojego życia. Udałem się mianowicie na jeden z koncertów organizowanych w ramach festiwalu Brand New Music, jaki odbywa się w Katowicach. Jest to festiwal promujący mało znanych kompozytorów muzyki współczesnej. Byłem już na innym koncercie we wtorek, i ponieważ mi się spodobało, postanowiłem pójść jeszcze raz, w czwartek, tym bardziej że miał wystąpić gość specjalny festiwalu, Helmut Lachenmann.

Szczerze? Teraz żałuję straconego czasu.

Ja rozumiem, że można robić takie czy inne eksperymenty muzyczne, no ale na Boga, są jakieś granice. O ile pierwszy utwór – wykonany przez trio z Krakowa – jeszcze jakoś brzmiał i … Czytaj więcej “Najgorsze muzyczne doświadczenie w życiu”

Ludzie jednak nie są tacy źli…

przez |

Stoję sobie dzisiaj na dworcu autobusowym w Katowicach. Czekam na “dwunastkę”. Na uszach słuchawki, do czaszki wlewam sobie mixtape’y Stumbleine’a…

I nagle słyszę łomot. Jebnięcie porównywalne jedynie z atomówką. Spoglądam, patrzę – dziewczyna leży. Gdzieś jej się spieszyło, tak bardzo, że przechodząc – czy raczej lecąc na oślep – z galerii handlowej na przystanek nie zauważyła krawężnika i padła na twarz, rozwalając przy tym okulary.

Wstaje. Otrzepuje się. Maca się to tu, to tam, sprawdzając czy krew nie leci. No niestety, leci.

Okulary do wymiany, a brew w kawałkach. Tak oto skończył się sprint na przystanek.

Podchodzę i daję wszystko, … Czytaj więcej “Ludzie jednak nie są tacy źli…”