gówno
Microsofcie, znowu coś skopałeś!
W którejś wersji Windowsa 10, Microsoft wprowadził tzw. per-user services, czyli usługi uruchamiane w momencie zalogowania się użytkownika do systemu. Logujesz się – usługa powstaje i działa, wylogowujesz się – usługa znika.
Według dokumentacji na stronach Microsoftu: “te usługi działają w kontekście bezpieczeństwa konta użytkownika – zapewnia to lepsze zarządzanie zasobami aniżeli wcześniejsze podejście polegające na uruchamianiu tego typu usług w Eksploratorze, łączeniu ich z prekonfigurowanym kontem, lub jako zadania” (tłumaczę z wersji angielskiej, bowiem polskiej jakoś za Chiny Ludowe nie mogę znaleźć).
Bezpieczeństwo, no tak. Lepsze zarządzanie zasobami, no tak. Tylko że w ostatnich tygodniach coraz bardziej nabieram przekonania, że coś tu poszło mocno nie tak.
Bo albo Microsoft coś nieprzeciętnie skopał w którejś z aktualizacji, albo wcisnęli te usługi per-konto tylko po to, by użytkownik desktopowego Windowsa (bo w serwerowym jakieś cyrki w kierunku “podniesienia bezpieczeństwa” jeszcze jestem w stanie zrozumieć) miał jeszcze dodatkowe kilka rzeczy do powyłączania w rejestrze, i żeby nie pracowało/grało mu się przesadnie wydajnie i komfortowo do momentu aż te usługi wyłączy.
No bo tak, gram sobie na laptopie w GTA IV. Gra wyjątkowo słabo (jeśli w ogóle?) zoptymalizowana, prawdziwy resource hog, a jednak udało mi się skonfigurować tak, żeby działała w miarę płynnie. Od jakiegoś czasu jednak zdarzały się czkawki w postaci nagłych kilkusekundowych spadków FPS-ów w okolice 10 FPS (zwykle wyciągam ok. 30 FPS, a nawet więcej). Postanowiłem zrobić śledztwo – uruchomiłem grę w oknie, śledząc jednocześnie w osobnym oknie wskazania Menadżera Zadań.
I co się okazało? A no wyszło na jaw, że jedna z takich “per-user services” w najlepsze zjadała sobie 20% procesora, a czasami sporo więcej… nic nie robiąc. Ubicie owej usługi powodowało natychmiastowy wzrost FPS-ów w GTA IV, nie skutkując przy tym żadnym błędem ani niestabilnością systemu. Fajna “usługa”, która używa 20% procesora, właściwie nic nie robiąc (usługi per-user to w większości klony działających już usług w Windowsie, powiedzmy że na komputerze zalogowanych będzie 3 użytkowników – i dla każdego z nich system utworzy osobne klony tych samych usług).
Powtarzam: usługa zżerała sobie w najlepsze 20% procesora, w moim przypadku jest to jeden z nowszych modeli intelowego i5. Strach pomyśleć, jak musi sytuacja wyglądać na jakichś sporo tańszych mobilnych maszynkach z Atomami na pokładzie… 🙂
Krótki wykład o tym, dlaczego facebookowy Messenger najgorszym komunikatorem jest
I to zarówno w wersji przeglądarkowej jak i tej na Androida.
Dużą część grona moich facebookowych znajomych stanowią osoby poznane na grupach poświęconych hobbystycznej obróbce zdjęć. A że w Photoshopie coś tam umiem zdziałać, to regularnie ze znajomymi uskuteczniamy masową wymianę zdjęć i przeróbek za pośrednictwem głównie Messengera. Znajomym się przeróbki podobają, więc polecają mnie swoim znajomym, tamci polecają mnie swoim znajomym… znajomi znajomych znajomych znajomych znajomych polecają mnie swoim znajomym… i tak przerabianie czy wręcz niekiedy ratowanie dziesiątków zdjęć dziennie skutkuje po drodze wymianą dziesiątek, a niekiedy nawet i setek wiadomości.
Przy tej okazji niestety regularnie wychodzi na jaw, jak wielkim, za przeproszeniem, źle zaprojektowanym i pełnym błędów pierdolonym gównem jest Messenger. ;_; Którego jedyna chyba zaleta sprowadza się do tego, że jest popularny (ale w sumie jak ma nie być popularny, skoro jest instalowany fabrycznie na prawie każdym smartfonie?) i prawie wszyscy go mają i używają…
Otóż Facebook najwidoczniej uznał, że przeciętny użytkownik korzysta albo wyłącznie z wersji przeglądarkowej, albo wyłącznie z wersji na smartfona. Co za tym idzie, rozwój jednej wersji może sobie iść swoją drogą, a rozwój drugiej – swoją.
Czym to poskutkowało? Czymś, co właśnie teraz zilustruję. Ja głównie używam wersji przeglądarkowej, na komputerze. Załóżmy, że wymieniłem z kilkoma czy kilkunastoma osobami po kilkadziesiąt wiadomości. W przeglądarkowym Messengerze wszystkie są ładnie oznaczone jako “wyświetlone”.
Ale wystarczy, że włączę Internet w smartfonie… ło kuuuuurwa, ło paaaaanie… no panie no se myśle normalnie co sie tu staneło… 😮
Nie, kurwa, Messenger w smartfonie nie sprawdzi, która wiadomość jest “nowa” a która “odczytana”. Nie! Wszystkie traktuje jako “nowe” i każdą z osobna wypluwa mi na ekran, za każdym razem włączając wibrację. Oczywiście przerywa mi przy tym to, co akurat w danym momencie robię – bo okienka z wiadomościami wyskakują mimo tego, że powyłączałem sobie w messku wszystkie powiadomienia.
Ale żeby nie było że psioczę tylko na Messengera w smartfonie – wersja przeglądarkowa również jest skopana. Obojętnie w jakiej przeglądarce go sobie otworzę, regularnie zdarzają się sytuacje że Messenger, zamiast od razu wyświetlić najnowsze wiadomości, pierdyliard kurwilionów razy scrolluje i pokazuje mi wiadomości sprzed iluś tygodni. No masakra jakaś po prostu…
Najgorsze muzyczne doświadczenie w życiu
Wczoraj przeżyłem najgorsze doświadczenie muzyczne mojego życia. Udałem się mianowicie na jeden z koncertów organizowanych w ramach festiwalu Brand New Music, jaki odbywa się w Katowicach. Jest to festiwal promujący mało znanych kompozytorów muzyki współczesnej. Byłem już na innym koncercie we wtorek, i ponieważ mi się spodobało, postanowiłem pójść jeszcze raz, w czwartek, tym bardziej że miał wystąpić gość specjalny festiwalu, Helmut Lachenmann.
Szczerze? Teraz żałuję straconego czasu.
Ja rozumiem, że można robić takie czy inne eksperymenty muzyczne, no ale na Boga, są jakieś granice. O ile pierwszy utwór – wykonany przez trio z Krakowa – jeszcze jakoś brzmiał i dało się go słuchać, o tyle gdy na scenie pojawił się sam kompozytor mieniący się pianistą, moje bębenki z każdym kolejnym dźwiękiem coraz głośniej domagały się litości i tego, abym salę koncertową czym prędzej był opuścił.
W życiu nie słyszałem takiej pseudoaleatorycznej kakofonii. To, co zaprezentował Herr Lachenmann, i jak to zaprezentował (jak można wyjść na scenę w starym swetrze i przykrótkawych gaciach typu pedalskie rurki? Całości dopełniała broda jegomościa, równie dziadowska jak jego muzyka), wołało po prostu o pomstę do nieba. Wszystko sprawiało wrażenie wystukiwania na klawiszach przypadkowych dźwięków, po których kompozytor sprawdzał, jak będą rezonować różne struny fortepianu.
Uff, wreszcie ten dziad skończył. Kilkanaście minut intensywnego napierdalania chuj wie czego chuj wie jak chuj wie w jakiej kolejności chuj wie po co to zdecydowanie za dużo.
I już miałem wyjść, gdy nagle na scenie szybciutko pojawił sie trzeci wykonawca, również pianista, również mający zagrać jakiś utwór Lachenmanna. To był dopiero koszmar! To samo, co w poprzednim utworze, plus granie całymi łokciami i szarpanie paluchami za struny fortepianu. I tak dobre dwadzieścia minut z kawałkiem.
Szczerze powiedziawszy to wszystkie “utwory” pana Lachenmanna powinny nosić wspólny tytuł: “Jak łatwo szybko i przyjemnie uszkodzić instrument i przy okazji wkurwić niemiłosiernie swoich słuchających”. Sądząc po rozlegających się raz po raz niewybrednych komentarzach oraz trzaskaniu drzwiami, wszyscy bez wyjątku mieli ochotę wyjść i tylko przez grzeczność pozostali na sali i wysłuchali do końca tego wątpliwej jakości i wartości artystycznej “kącertó”. Przecież “granie” takiego “czegoś” to totalny brak szacunku do instrumentu i słuchaczy. Szkoda w ogóle instrumentu niszczyć taką wandalską kakofonią.
Dzisiaj na plakacie przeczytałem ze zgrozą, że Lachenmann będzie prowadził warsztaty kompozytorskie, a wieczorem zagra kolejny koncert… ciekawe, czy w ogóle ktokolwiek na to coś przyjdzie…
Nigdy więcej Lachenmanna. Nigdy więcej niemieckiej muzyki współczesnej. Nigdy więcej, Scheisse!
Archiwum
- Styczeń 2021
- Grudzień 2020
- Listopad 2020
- Październik 2020
- Wrzesień 2020
- Sierpień 2020
- Lipiec 2020
- Czerwiec 2020
- Marzec 2020
- Styczeń 2020
- Grudzień 2019
- Listopad 2019
- Październik 2019
- Wrzesień 2019
- Sierpień 2019
- Czerwiec 2019
- Maj 2019
- Kwiecień 2019
- Luty 2019
- Grudzień 2018
- Październik 2018
- Wrzesień 2018
- Kwiecień 2018
- Maj 2017
- Kwiecień 2017
- Marzec 2017
- Luty 2017
- Grudzień 2016
- Kwiecień 2016
- Marzec 2016
- Październik 2015
- Wrzesień 2015
- Lipiec 2015
- Czerwiec 2015
- Maj 2015
- Kwiecień 2015
- Marzec 2015
- Luty 2015
- Styczeń 2015
- Grudzień 2014
- Listopad 2014
- Październik 2014
- Wrzesień 2014
- Lipiec 2014
- Czerwiec 2014
- Sierpień 2012
- Luty 2012
- Styczeń 2012
- Grudzień 2011
- Listopad 2011
- Sierpień 2011
- Maj 2011
- Kwiecień 2011
- Luty 2011
- Grudzień 2010
- Październik 2010
- Lipiec 2010
- Czerwiec 2010
- Kwiecień 2010
- Marzec 2010
- Luty 2010
- Styczeń 2010