Mam dość! Dość! Dosyć, qrfa!
Mam dość tej całej postepującej komercjalizacji miłości, która szczególnie przybiera na sile w okolicy dnia 14 lutego…
Mam dość tych wszechobecnych słitaśnych jak ch*j różowiuteńkich jak dupa niemowlaka serduszek z wypisanym na nich kiczowatym aj k*rwa law ju…
Mam dość tego wyjątkowo mało ambitnego słodkiego jak cholera miłosnego disco polo…
Mam serdecznie dość tych podobnie jak serduszka wszechobecnych skutaszonych gołych i wesołych pedałków-kupidynków z wywieszonymi jajami, trzymających w łapskach plastikowe różowiutkie “szczałeczki” do “szczania”… czy tam do “szczelania”…
Mam dość mądrych i ambitnych jak piosenki Dody durnowatych pytań a’la a dlaczego nie poszukasz se dziewczyny… (bo k*rwa nie chcę, proste…)
Mam dość, mam dość, mam dość…!
Walę wasze tynki.
I niechże mnie ktoś spróbuje wyrwać ze snu w dniu 14 lutego – ręce i nogi powyrywam! 😛
Sory, ale od napisania powyższego nie mogłem się powstrzymać. No po prostu nie mogłem. I już. Mam dość “walniętych tynek” i towarzyszącej im komercjalnej otoczki. I w ogóle wszystkiego, co towarzyszy temu pseudoświętu, importowanemu z junejted stejts of emełrika.
No to welcome to the club…
popieram w całej, kuźwa, rozciągłości
I ku*wa, amen.