Partia Wolność/Korwin broni i popiera antywolnościowca Grzegorza Brauna!

przez |

Taki diss mi wyszedł, że tutaj też sobie wrzucę 🙂 Może niektórzy zastanowią się, czy warto w ogóle popierać człowieka, który obraża przedstawicieli jakiejś mniejszości, hm… w sumie bez powodu. Wstawiłem to w komentarzu na partyjnym fanpejdżu i już węszę nadchodzącego bana. Zbanować mnie już zresztą dzisiaj raczył na swoim profilu i na grupie “sympatyków” niejaki Konrad Berkowicz, który swoją droga pokazał w ten sposób, że ta wolność to u kucyków jakaś taka strasznie wybiórcza jest. 😉

Post z fanpejdża Partii Wolność, opublikowany dziś i odnoszący się do wyrzucenia posła Grzegorza Brauna (który co prawda zasila szeregi Konfederacji, jednak członkiem samej Partii Wolność nie jest, więc nie do końca rozumiem, czemu “wolnościowcy” postanowili stanąć w obronie jawnego antywolnościowca i religijnego fundamentalisty – może po to, żeby zaakcentować po raz kolejny wybiórczość tej swojej “wolności”?) z debaty prezydenckiej przed wyborami na urząd prezydenta miasta Rzeszowa:

“Skandal…
Można jeszcze przymknąć oczy gdyby to nie była kampania, a sam kandydat byłby niemile widziany – jednak został zaproszony, a zaproszenie to powinno się równać z wolnością wypowiedzi – w końcu to kampania prezydencka gdzie szanse powinny być równe – nam przyszło na konstytucję się powoływać… Następnym razem nie wychodźcie na żadne protesty, nie machajcie konstytucją i nie powołujcie się na nią – miejcie wy trochę godności…”

Moja odpowiedź:

Rozumiem, że Wy jako Partia Wolność pochwalacie zwyczajnie knajacki i nieakceptowalny język, jakiego poseł Braun używa wobec osób – że tak to ujmę – “niewłaściwie postrzegających przeznaczenie swych klejnotów rodzinnych” oraz “kochających niewłaściwie i nie tego kogo trzeba”?

Nie pierwszy to zresztą raz, gdy poseł Braun jawnie obraża osoby, co do płciowości i miłości których odziani w habity głosiciele jedynie słusznej religii “powszechnej” mają niekończące się i niekoniecznie podstawne “ale”. Pamiętam jakiś czas temu debatę z udziałem posła Brauna na kanale MyPolitics, w której to debacie jednym z uczestników była osoba interpłciowa i wobec której Braun z premedytacją używał równie knajackich określeń co podczas tej debaty prezydenckiej. Zarzekając się przy tym, że wcale jej nie obraża… co rodzi uzasadnione pytanie, czy ten człowiek słyszy i rozumie co sam mówi oraz czy zdaje sobie sprawę ze znaczenia wypluwanych przez siebie z lubością słów.

Słownictwo użyte w odniesieniu do pożalsięboże ministra zdrowia Niedzielskiego, jakkolwiek wydaje się słuszne i nazywające go po imieniu, to jednak również było wybitnie obraźliwe.

Polityk kandydujący na urząd prezydenta miasta oraz mający w perspektywie aspiracje do kandydowania na prezydenta kraju powinien używać języka zdecydowanie bardziej parlamentarnego niż to, co raz po raz spada z ust posła Brauna – który to człowiek koszmarnie rozbudowaną erystyką i pozorną erudycją nieudolnie usiłuje przykrywać własne chamstwo i prymitywizm.

Na koniec pragnę zaznaczyć, że do popierania kogokolwiek z bandy czworga jest mi równie daleko co stąd do Alfa Centauri. Ze względu jednak na szacunek do osób nieheteroseksualnych – które wcale nie są takimi złymi demonami, jak to prawactwo ma w zwyczaju ich pokazywać – równie daleki jestem od wyrażania poparcia dla Grzegorza Michała Brauna. Cieszę się w tym momencie, że nie mieszkam w Rzeszowie, gdyż z uwagi na postrzeganie wszystkich kandydatów na prezydenta jako chodzące socjalistyczne i/lub fundamentalistyczno-religijne personifikacje apokalipsy, cyrkujące się obecnie wybory na prezydenta miasta musiałbym od początku do końca zbojkotować…