Netflix, “Gwiazdeczki” i oskarżenia o promowanie pedofilii

przez |

Jest taki film, który nie zdążył się jeszcze ukazać w oficjalnym obiegu, a już stał się najbardziej znienawidzoną produkcją roku 2020, z prawie ćwierć milionem łapek w dół pod trailerem na YouTube.

Mowa o netflixowym “Cuties” (w wersji polskiej “Gwiazdeczki”). Wedle opisu, film ma opowiadać historię 11-letniej dziewczynki, która zapisuje się do grupy tanecznej ćwiczącej twerking (“trzęsidupstwo”, taniec zaliczany do kategorii erotycznych). A że taka taneczna forma aktywności i samorealizacji wyraźnie nie podoba się fanatycznie miłującej tradycje rodzinie dziewczynki…

Co ciekawe, wygląda na to, że na film – który oficjalnie ukaże się dopiero 9 września – wylała się fala hejtu zarówno ze strony prawaków jak i – wydawałoby się dużo bardziej liberalnie podchodzących do pewnych kwestii – lewaków. Piszący masowo przedpremierowe recenzje filmu, którego nie widzieli, zwracają najczęściej uwagę głównie na to, że film jest o twerkującej jedenastolatce, a sam film jest przeznaczony dla osób pełnoletnich.

Jedenastolatka trzęsie dupą w filmie dla dorosłych! Hurr durr pedofilia! Co tam jakaś historia o spełnianiu marzeń, co tam jakieś przełamywanie barier, co tam jakaś walka z wymuszaniem przez rodzinę “tradycyjnego” stylu życia i “tradycyjnych” zainteresowań, co tam krytyka tego czy tamtego. Pedofilia, pedofilia i jeszcze po pierdyliardkroć pedofilia! I to mimo, że – może poza rzeczonym tanecznym trzęsidupstwem w wykonaniu nastolatki – przynajmniej w zapowiedziach filmu nie pojawia się absolutnie nic, w czym można byłoby się dopatrzeć jakichkolwiek podtekstów seksualnych.

Mimo to, Netflix właśnie przekonuje się, że demokracja to jednak taki trochę chujowy ustrój. Masy ludzkie zdecydowały, że film promuje pedofilię i jako taki należy go zmieszać z łajnem, zaminusować gdzie się tylko da, a najlepiej zablokować premierę. I to mimo iż nawet recenzenci filmu (“Cuties” było wyświetlane na tegorocznym Sundance Festival i nawet zdobyło jedną nagrodę) zauważają, że film wyraźnie krytykuje seksualizację młodocianych przez zachodnią kulturę masową. Do internetowych troglodytów i ekspertów od wszystkiego recenzje jednak najwidoczniej nie dotarły (fuuuuuj, kto by to w ogóle czytał! Za dużo literkuf i spacjuf, nie chce się! Lepiej od razu napisać jadowity komentarz, przynajmniej się główka nie przegrzeje od nadmiaru myślenia) i nie przemówiły im do rozumu. Setki tysięcy nienawistnych komentarzy, ćwierć miliona łapek w dół pod trailerem na YouTube, petycje o wycofanie filmu, ogółem smród na cały Internet i zapowiedzi masowego bojkotu Netfliksa.

I pomyśleć, że tyle hejtu o jeden głupi film, którego nikt jeszcze nie widział. ? A już w oparciu o trailer (TRAILER kurwa!) próbuje się recenzje wystawiać i rzuca się w wytwórnię zgniłymi pomidorami. To tak jakby napisać w recenzji książki, że jest chujowa, bo okładka dostrzeżona przez szybę na wystawie z drugiego końca ulicy autorowi recenzji wydała się brzydka i niefajna. Ciekawe, kiedy komentujący ogarną mózgi i ostudzą emocje, bo póki co to niektórzy tak się zagotowali, że zaraz wyparują…