Czy jest jakaś granica ingerencji pracodawcy w życie i prywatność pracownika?

przez |

Od jakiegoś czasu zaczęli znikać ludzie, z którymi niegdyś trzymałem regularny kontakt. Oczywiście, znikać ale nie fizycznie, tylko z jedynego często medium przez który ten kontakt trzymaliśmy, niekiedy przez całe lata – mianowicie z Internetu. A że kiedyś obiło mi się o uszy, że przedstawiciele jakichś określonych zawodów (przykładowo sędziowie, prokuratorzy, pracownicy banków, itd.) nie mogą posiadać publicznych kont na społecznościówkach i innych serwisach, postanowiłem sprawdzić czego komu może zabronić pracodawca. Trafiłem przez to na kilka artykułów, po lekturze których doznałem niemałego zdziwienia na pograniczu z szokiem, dowiedziawszy się jak bardzo może w życie pracownika ingerować szef.

Przykładowo:
– zakaz posiadania jakichkolwiek kont na Facebookach, Naszych Klasach czy innych Epulsach. Zakaz! Nawet jeśli prowadzisz sobie w Internecie jakiś projekt i połączonego z nim fanpejdża, przez który kontaktujesz się z użytkownikami – szefa to serdecznie pierdoli, masz to wszystko skasować i zapomnieć. Dlaczego? No bo może się z tobą skontaktować konkurencja i chcieć cię zatrudnić, a ty przecież, z pozoru inteligentny człek, możesz się okazać tępym debilem i coś tam ujawnić… więc wiesz. A teraz KASUJ FEJSA TĘPY CHUJU!
– zakaz tworzenia związków międzyludzkich w miejscu pracy. Zakochałeś się w koleżance? Chuj z tego będzie, regulamin zabrania chodzenia za rączkę…
– nakaz ubierania się w określony sposób, również poza miejscem pracy. Dress code zawsze, wszędzie i o każdej porze!
– nakaz pachnienia w określony sposób. Zapomnij o swoich ulubionych perfumach, od tej pory masz się psikać tym czym szef ci każe…
– zakaz spotykania się z określonymi ludźmi i w ogóle nawiązywania z nimi kontaktu
– zakaz tego, zakaz tamtego, nakaz czegoś tam – pracodawca może zakazać i nakazać pracownikowi wszystkiego, czego zakazać i nakazać pozwala mu prawo

Złamałeś któryś z zakazów? Co, może ci się zachciało pogadać z jakąś pierdoloną koleżanką z uczelni na Facebooku? Super, na twoje miejsce jest dwudziestu następnych, dziękujemy, do widzenia…

Powstaje tylko pytanie, gdzie i czy w ogóle istnieje jakaś granica tego, w jak dużym stopniu pracodawca może ingerować w życie pracownika, w tym także w jego życie prywatne. Czytając artykuły na temat zakazów i nakazów odnoszę wrażenie, że takiej granicy nie ma. Albo się zgadzasz na warunki postawione przez pracodawcę, zrywasz kontakt z resztą świata i zapierdalasz nakręcony i odpicowany jak szwajcarski zegarek, albo wylatujesz na zbity pysk.