Kilka słów do zagorzałych wojujących antyaborcjonistów

przez |

Kolejny mem grający na emocjach. Ale widocznie zagorzali wojujący antyaborcjoniści tylko to potrafią.

Odpowiedź znajomej, która to udostępniła (a po mojej poniższej odpowiedzi natychmiast postanowiła zakończyć ze mną znajomość – to o czymś świadczy!): Aborcja to zabojstwo.

Moja odpowiedź: I właśnie potwierdziłaś to, o czym napisałem przed chwilą. Zabójstwo zabójstwo zabójstwo morderstwo ludobójstwo cywilizacja śmierci zabójstwo morderstwo cywilizacja śmierci ludobójstwo zabójstwo… potraficie tylko grać na emocjach, między innymi rzucając takimi właśnie “mocnymi” i mającymi wywołać określoną reakcję emocjonalną sloganami. Często dodajecie do tego zdjęcia skąpanych we krwi rozwalonych płodów.

A co jest najgorsze, w ogóle was nie obchodzą konsekwencje wprowadzenia takiego zakazu aborcji.

Nic was nie obchodzi, że kobieta która np zaszła w ciążę w wyniku gwałtu przez kolejne co najmniej 9 miesięcy (a w przypadku decyzji o wychowaniu takiego dziecka – CAŁE ŻYCIE) chcąc nie chcąc będzie sobie przypominać to traumatyczne zdarzenie.

Nic was nie obchodzi, że w razie ciąży zagrażającej życiu matki, umrzeć może nie tylko dziecko, ale również jego matka. A więc wówczas będziecie mieli podwójnie spaprane sumienie, bo będziecie odpowiedzialni za śmierć już nie jednej ale dwóch osób!

Nic was nie obchodzi, że dziecko z wadami wrodzonymi powodującymi ciężką i niejednokrotnie niemożliwą do wyleczenia niepełnosprawność będzie stanowiło nieprawdopodobne obciążenie nie tylko dla swojej rodziny, ale również i dla państwa. Szczególnie dziecko, które urodzi się rośliną i prawdopodobnie pozostanie rośliną już do końca życia.

Nic was to wszystko nie obchodzi. Potraficie tylko grać na emocjach, wykrzykiwać mocne slogany i epatować makabrycznymi fotkami. Argumenty do was nie trafiają.

A już najgorsze jest to, że większości z was kompletnie nie interesuje, co się z takim dzieckiem stanie po urodzeniu. Czy rodzina będzie miała je z czego wyżywić, czy będzie zdrowe, itd. Żyję już 30 lat i jeszcze ani razu nie słyszałem, żeby jakiś antyaborcjonista z radością przyjął pod swój dach dziecko z ciężką niepełnosprawnością i się nim zaopiekował. Po narodzinach, całe wasze zainteresowanie “zagrożonym zbrodnią” dzieckiem po prostu znika.

Jesteście żałośni po prostu.