krew
Google: Nie odbanujemy twojej strony. Bo nie!
Od dłuższego czasu usiłuję odbanować pewną domenę w wyszukiwarce Google. Wszystkie wysiłki idą jednak jak krew w piach, ponieważ Google po każdym wniosku o ponowne rozpatrzenie strony zwraca w kółko jeden i ten sam komunikat: witryna jest niezgodna ze wskazówkami jakości Google.
Co to oznacza? Ano tyle, że dla tej strony w indeksie Google nie ma miejsca. I choćby webmaster wylał z siebie siódme poty i wyzionął ducha, gryząc klawiaturę, strona ani razu nie pojawi się w wynikach wyszukiwania, nawet na szarym końcu.
Najlepsze jednak jest to, że Google informuje o “działaniach ręcznych”, ani słowem nie wspominając, co dokładnie było ich przyczyną. Użytkownik dostaje tylko ogólnikowy komunikat, że może jakiś spam, a może nienaturalne linki, takie fju źbju. Ale nic więcej. Nie pokażą ci w panelu żadnych przykładowych linków (bo po co pokazywać, jak można nie pokazywać, nie?), nie zacytują jakiegoś przykładowego wpisu, kompletnie nic.
Weź se sam zgadnij co jest nie tak, my cię mamy w dupie. Konkurencja dowaliła linkami z pornoli i spamowych stron? A co nas obchodzi konkurencja? To twoja strona i twoje linki, i twój problem.
Dlatego czasami człowiek już naprawdę nie wie, co ma począć. Walczyć dalej, czy może olać to wszystko w cholerę? A może przebudować stronę i postawić ją na nowej domenie?
Tylko co, jeśli wszechmogące Google i to przedsięwzięcie postanowi z jakiegoś powodu uwalić?
Ludzie jednak nie są tacy źli…
Stoję sobie dzisiaj na dworcu autobusowym w Katowicach. Czekam na “dwunastkę”. Na uszach słuchawki, do czaszki wlewam sobie mixtape’y Stumbleine’a…
I nagle słyszę łomot. Jebnięcie porównywalne jedynie z atomówką. Spoglądam, patrzę – dziewczyna leży. Gdzieś jej się spieszyło, tak bardzo, że przechodząc – czy raczej lecąc na oślep – z galerii handlowej na przystanek nie zauważyła krawężnika i padła na twarz, rozwalając przy tym okulary.
Wstaje. Otrzepuje się. Maca się to tu, to tam, sprawdzając czy krew nie leci. No niestety, leci.
Okulary do wymiany, a brew w kawałkach. Tak oto skończył się sprint na przystanek.
Podchodzę i daję wszystko, co mam, a co może doraźnie posłużyć za opatrunek – chusteczki. Dziewczyna stała i sprawdzała się już dłuższą chwilę, nikt nie przychodził jej z pomocą, więc wręczając jej paczkę chusteczek pomyślałem sobie: “Ech, znowu ta jebana polska ludzka znieczulica”…
A tu miłe zaskoczenie. Z tłumu wyszła pewna starsza pani, która w ciągu chwili zorganizowała na szybko jakiś plaster.
Jednak nie wszyscy Polacy są tak nieczuli na czyjąś krzywdę, jak się ich przedstawia w mediach. Są jeszcze w tym kraju ludzie gotowi przyjść z pomocą w sytuacjach awaryjnych.
A dziewczynę pozdrawiam, mam nadzieję że z oczkiem wszystko w porządku, a lekko rozsypane okulary jakoś dotrwały do końca podróży 😉 Masz nauczkę – gdyby kózka nie biegała, to by bryle całe miała…
Archiwum
- Marzec 2021
- Styczeń 2021
- Grudzień 2020
- Listopad 2020
- Październik 2020
- Wrzesień 2020
- Sierpień 2020
- Lipiec 2020
- Czerwiec 2020
- Marzec 2020
- Styczeń 2020
- Grudzień 2019
- Listopad 2019
- Październik 2019
- Wrzesień 2019
- Sierpień 2019
- Czerwiec 2019
- Maj 2019
- Kwiecień 2019
- Luty 2019
- Grudzień 2018
- Październik 2018
- Wrzesień 2018
- Kwiecień 2018
- Maj 2017
- Kwiecień 2017
- Marzec 2017
- Luty 2017
- Grudzień 2016
- Kwiecień 2016
- Marzec 2016
- Październik 2015
- Wrzesień 2015
- Lipiec 2015
- Czerwiec 2015
- Maj 2015
- Kwiecień 2015
- Marzec 2015
- Luty 2015
- Styczeń 2015
- Grudzień 2014
- Listopad 2014
- Październik 2014
- Wrzesień 2014
- Lipiec 2014
- Czerwiec 2014
- Sierpień 2012
- Luty 2012
- Styczeń 2012
- Grudzień 2011
- Listopad 2011
- Sierpień 2011
- Maj 2011
- Kwiecień 2011
- Luty 2011
- Grudzień 2010
- Październik 2010
- Lipiec 2010
- Czerwiec 2010
- Kwiecień 2010
- Marzec 2010
- Luty 2010
- Styczeń 2010